Wenecja – jedno z najbardziej znanych miejsc na świecie. Miasto zakochanych, znajdujące się na szczytach rankingów dotyczących najbardziej romantycznych miejsc na świecie. Czy rzeczywiście? Jak to wygląda z perspektywy rodzica? O naszych przemyśleniach i problemach, które można napotkać podczas zwiedzania.
Nie będziemy ukrywać, że miasto jest rzeczywiście piękne. Godzinami można spacerować, zwiedzać i podziwiać ciasne uliczki oraz zabytki. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Do tego wszystkiego należy dodać jednak kilka tysięcy turystów i małe dziecko, a wtedy może się okazać, że miasto nie jest już takie relaksujące.
Wenecja była jednym z naszych przystanków na drodze do Toskanii. Udaliśmy się tam samochodem (o samej podróży będzie osobny post). Auto zostało na parkingu pod miastem – Venezia Tronchetto Parking, który widać już z mostu prowadzącego na wyspę.
Koszt dobowego postoju to 21,00€. Stamtąd przesiedliśmy się na komunikację miejską, czyli mały statek i dopłynęliśmy już do miasta. Wewnątrz kabiny są specjalnie wyznaczone miejsca dla ciężarnych, matek z dzieckiem i osób starszych.
Polecamy zakup biletu dobowego. Z małym dzieckiem czasem trzeba dostać się szybciej z miejsca na miejsce. Pozwala to także uniknąć przechodzenia przez liczne mosty. Inną opcją są wodne taksówki (nie wiemy jaki to koszt), a jeśli macie zbędne 80-100 euro to możecie popływać gondolą.
Z przystanku do naszego lokum zdążyliśmy już się zmęczyć. Czekała nas przeprawa z bagażami, łóżeczkiem turystycznym i wózkiem przez kilka mostów. Uliczki są brukowane, często bardzo wąskie i wózkiem dosyć telepało. Wiedzieliśmy też o tym, że Wenecja nie posiada żadnych podjazdów dla wózków lub wind i dlatego spakowaliśmy się tylko na jedną noc dla trzech osób i bobasa, ale i tak było tego dużo.
Gorsze od mostów było jednak zachowanie turystów. Kompletnie nie zwracali uwagi na innych, a przede wszystkim na wózek. W najbardziej zatłoczonych miejscach potrzebny był „pilot” – osoba dorosła, która szła przed wózkiem by torować przejście. Trochę nas to irytowało, a to jeszcze nie był szczyt sezonu.
Na szczęście nie wszędzie tak było. Znalazły się też luźniejsze uliczki, gdzie dziecko mogło się w końcu wybiegać.
Jak się okazało następnego dnia do godziny 10.00 jest wszędzie dość mało osób, czy to na taksówkach wodnych czy w uliczkach. Idealna pora na zwiedzanie. Niestety wracając już na parking (ze wszystkimi bagażami) cała łódka pękała w szwach od ludzi i musieliśmy się wciskać tak, że mąż w końcu pół drogi musiał trzymać walizki w powietrzu nad dzieckiem bo nie było ich gdzie postawić.
Jeśli chodzi o restauracje to prawdą jest to, że włoskie jedzenie jest bardzo dobre. My próbowaliśmy gnocchi i spaghetti bolognese. Albertowi również smakowało. Tiramisu jako deser też było świetne.
Kącików dla dzieci nie znaleźliśmy nigdzie. Restauracje mieszczą się przeważnie na zewnątrz lokali, w tzw. ogródkach, a toalety są na tyle małe, że ciężko o przewijaki. Na pewno są miejsca przyjazne rodzinom, ale po prostu na takie nam się nie udało trafić. Jakbyście znali taki lokal to bardzo prosimy o komentarz.
Niewątpliwie największą atrakcją dla dzieci w Wenecji może być pobyt na Placu Św. Marka (Piazza San Marco), na którym można pobiegać za gołębiami. Jeśli będziecie mieli kawałek chleba to za jego pomocą gołąb może Wam wylądować na ręce.
Przy placu znajduje się Bazylika Św. Marka. Nie udało nam się jej zwiedzić, ale z zewnątrz była imponująca.
Byliśmy za to w Bazylice Santa Maria Gloriosa dei Frari, w której można znaleźć m.in. „Wniebowzięcie” Tycjana.
Najstarszy most nad Canal Grande – Rialto (Ponte di Rialto) też udało nam się zwiedzić. Wczesnym rankiem było na nim przyjemnie pusto.
Albert był zafascynowany gondolami. Wenecja to jednak miasto słynące z tego środka transportu.
Jeśli chodzi o romantyczność Wenecji to wśród tłumów może być ciężko ją poczuć. Nawet gdybyście płynęli tylko we dwoje w gondoli to staniecie się na pewno celem licznych aparatów. Wieczorową porą w niektórych uliczkach jest już spokojniej i przyjemniej.
Co może się przydać podczas wizyty w Wenecji:
- lekki wózek spacerowy. My mieliśmy składany typu „parasolka”; widzieliśmy, że niemowlaki podróżowały najczęściej w fotelikach samochodowych na stelażach; gondoli nie zauważyliśmy
- nosidło turystyczne lub chusta jako alternatywa dla wózka. Na statkach komunikacji miejskiej jest zakaz noszenia plecaków. Nosidło z dzieckiem może podchodzić pod ten przepis.
- plecaczek z szelkami lub same szelki – kwestia bezpieczeństwa.
- jedzenie dla dziecka, przekąski, a głównie owoce – jeśli chcecie dać dziecku to może być ciężko znaleźć sklep spożywczy lub warzywniak, bo są pochowane; na głównych ulicach znajdują się same sklepy z pamiątkami i restauracje
- nowe lub ulubione zabawki, które mogą uatrakcyjnić dziecku podróż w wózku lub siedzenie w restauracji – ludzi jest za dużo, aby dać dziecku swobodę biegania
- niania elektroniczna – na pewno w jej zasięgu znajdzie się kafejka gdzie rodzice – też ludzie – będą mogli spędzić czas tylko we dwoje jak dziecko pójdzie spać.
- mapka turystyczna lub ściągnięte mapy offline Google Maps
- silne ręce – czasem trzeba ponieść dziecko 🙂
Nasze wnioski z pobytu w Wenecji: Miasto warto odwiedzić, gdyż jest naprawdę piękne. Należy się tylko nastawić, że w sezonie będą liczne tłumy oraz że przy małych dzieciach możecie się sporo nanosić.